wakacje zorganizowane – package holiday podróż – journey krótki wypad do miast – city break zarezerwować wakacje – to book a holiday jechać za granicę – to go abroad jechać na wycieczkę dookoła świata – to go on a round-the-world trip. Miejsca na wakacje po angielsku. Podstawowa rzecz to kwestia, dokąd jedziecie. Złodzieje nie wyjechali na wakacje Włamali się do samochodu. 12:51, 24.08.2023 . Aktualizacja: 13:36, 24.08.2023 ok. 1 min. czytania. Upalne lato sprzyja wyjazdom nad wodę, ale w chwilach relaksu warto być czujnym. Przekonał się o tym mieszkaniec województwa łódzkiego, który 17 sierpnia gościł w Głownie i nie pilnował rzeczy Tłumaczenia w kontekście hasła "wyjechali na Filipiny" z polskiego na angielski od Reverso Context: Mieszkałam w Kalifornii, za nim rodzice wyjechali na Filipiny. Najlepiej dla tego klubu, aby oni wyjechali sobie na wakacje, ale jeszcze trzy mecze niestety trzeba rozegrać - powiedział Wojciech Kowalczyk w programie "Stan Futbolu" w TVP Sport. Stream Wyjechali Na Wakacje by Meffis zespół on desktop and mobile. Play over 320 million tracks for free on SoundCloud. Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski to jedna z najpopularniejszych par w polskim show-biznesie. Gdy tylko ich związek wyszedł na jaw, chętnie dzielą się wspólnymi fotografiami na social mediach. Aktualnie fani mogą zobaczyć, jak wypoczywają na wakacjach w luksusowym hotelu. Cena za noc może was zaskoczyć. . Za nami pierwszy koncert w ramach wakacyjnego cyklu Kwidzyńskiego Centrum Kultury - "Letnie granie". Na plenerowej scenie w parku na Placu Plebiscytowym w Kwidzynie zagrali: Wiktoria i Marek Depa oraz Jah Trio. Karolina StaniszewskaZa nami pierwszy koncert w cyklu "Letnie granie", który organizuje Kwidzyńskie Centrum Kultury. W miniony piątek, 22 lipca, na scenie plenerowej w parku na Placu Plebiscytowym w Kwidzynie wystąpili: Wiktoria i Marek Depa oraz Jah Trio. Oczywiście nie zabrakło publiczności, która tłumnie zjawiła się na wydarzeniu. Zobaczcie, jak było na pierwszym "Letnim graniu".W piątek, 22 lipca, w parku na Placu Plebiscytowym w Kwidzynie odbył się pierwszy koncert w ramach wakacyjnego cyklu Kwidzyńskiego Centrum Kultury - "Letnie granie". Na scenie pojawili się Wiktoria i Marek Depa oraz Jah Trio to akustyczne trio jazzowe. Zespół tworzą: lider Jan Jarecki – fortepian, Michał Aftyka – kontrabas oraz Marcin Sojka – perkusja. Trio w swojej twórczości stawia na nowoczesne brzmienie, wykorzystuje elementy swingu, groove’u oraz szeroko pojętej improwizacji. Są laureatami wielu Race Kwidzyn dla Ukrainy! Wyścig wraków na torze w Bądkach [ZDJĘCIA]Marek Depa jest muzykiem i producentem muzycznym z Kwidzyna, założyciel i prowadzący Szkołę Rocka, w której kształci w grze na gitarze akustycznej. W duecie ze swoją żoną - Wiktorią - tworzą zespół, wspierający swoją działalnością wiele akcji charytatywnych w ofertyMateriały promocyjne partnera Ten kemping to prawie małe miasteczko. Ponad 12 tys. urlopowiczów spędza wakacje w "Marina di Venezia" w tym samym czasie, 3 tys. stanowisk i 400 wynajmowanych kwater jest w pełni zarezerwowanych. Położony na wąskim półwyspie Cavallino-Treporti, w odległości krótkiego rejsu autobusem wodnym od Wenecji, zajmuje 80 hektarów i jest uważany za największy kemping w Europie. Po przyjeździe każdy z gości dostaje opaskę na rękę, tak jak w kurorcie, przy obsłudze pracuje ponad 600 pracowników, te liczby są imponujące. Jak to właściwie jest spędzać wakacje w tak wielkim miejscu? W rozmowie goście ujawniają zalety i wady spędzania tutaj urlopu, szybko staje się jasne: mimo sporych rozmiarów, atmosfera jest znajoma; ludzie po prostu mówią sobie po imieniu. Nr 3713: dwóch Włochów wśród tych wszystkich Niemców W "Marina di Venezia" mówi się po niemiecku. Niemieckojęzyczni goście stanowią tu większość. Austriacy, Szwajcarzy, a przede wszystkim Niemcy od dziesięcioleci przyjeżdżają do tego miejsca, stanowiąc prawie 70 proc. wszystkich gości. Przyczyna tego stanu rzeczy leży w początkach istnienia kempingu. Po jego otwarciu pod koniec lat 50. niemieccy producenci samochodów chętnie wysyłali swoich pracowników na wczasy do Włoch, w tym także do tego miejsca. Germano i Bruna są stałymi gośćmi "Marina di Venezia" od 42 lat Na swoim miejscu Bruna i Germano wywieszają flagę swojej włoskiej ojczyzny. Emerytowana para, oboje prawie osiemdziesięcioletni, mają na swojej markizie trójkolorowy znak wiszący niemal nieruchomo w gorącym letnim powietrzu. Od 42 lat, każdego lata wymieniają swoje mieszkanie na piątym piętrze w Mestre, mieście położonym na stałym lądzie obok Wenecji, na działkę na kempingu. Na początku przyjeżdżali tu z dwójką swoich dzieci. Mieszkają na stałe tak blisko, że niemal co kilka dni mogliby wracać do domu, by podlewać kwiaty. Ale oboje z wielkim zaangażowaniem sprzątają także swój drugi dom, swoją małą "casa piccola". "To jest moja posiadłość" — mówi Bruna ze śmiechem i z dumą pokazuje umeblowanie, kuchnię i ogródek działkowy z mnóstwem kwiatów. Lubią siedzieć tam przed swoją przyczepą kempingową, pozdrawiać sąsiadów, gdy przechodzą obok, uciąć sobie pogawędkę lub dwie. Pod tym względem wiele się zmieniło na przestrzeni dziesięcioleci. W międzyczasie miejsce, które kilka razy z rzędu zostało wybrane przez ADAC jako "Supermiejsce", ma obecnie pięć gwiazdek zamiast trzech i odpowiednio więcej atrakcji do zaoferowania niż tylko czyste zaplecze sanitarne. Duży park wodny Aquamarina z kilkoma zjeżdżalniami i basenem z falami, prywatna plaża o długości ponad kilometra, kościół protestancki i katolicki oraz pole do minigolfa. Można spacerować po centralnej ulicy w cieniu sosen, między restauracjami, sklepami, lodziarniami, supermarketami i sceną, gdzie w programie są zajęcia fitness i rozrywka dla dzieci. Jeśli nie gotuje się samemu jak Bruna, to również otrzymuje się znacznie więcej niż standardowe jedzenie kempingowe ze spaghetti, pizzą czy frytkami. Pomimo wszystkich wygód i wszystkich innowacji wprowadzonych przez lata: Germano czasami tęskni za dawnymi czasami. "Wtedy czuło się swobodniej" — mówi Włoch z charakterystyczną łysiną, wspominając o balach przebierańców i bójkach w morzu. Miejsce 3361: bawarskie flagi na kempingu Kilka uliczek dalej Michaela i Norbert, mający nieco ponad 50 lat, również wywieszają flagę – flagę Bawarii. Mimo całego bawarskiego patriotyzmu, obu monachijczyków nie ciągnie ani do jeziora Chiemsee, ani do Alp. Urzędniczka i mechanik samochodowy spędzają wakacje na "Marina di Venezia" od około 20 lat, dwa razy w roku. Przez pierwsze dziesięć lat spali w namiocie, a gdy ich plecy zaczęły boleć, kupili przyczepę kempingową. Foto: Die Welt Michaela i Norbert z Monachium czują się swobodniej na kempingu niż w hotelu "Chcemy zostać tu dłużej niż tylko dwa lub trzy tygodnie" — mówi Michaela. W przeszłości, jak mówi, miejsce to było bardziej włoskie i tradycyjne. Z biegiem lat wiele rzeczy zostało zmodernizowanych i upiększonych, również we współpracy z włoskim architektem i projektantem Matteo Thunem. "Mieliśmy zastrzeżenia do zmian, ale byliśmy potem mile zaskoczeni" — mówi Michaela. Michaela i Norbert często jeżdżą po kempingu na rowerze. Lubią zatrzymywać się przy parku dla psów na drugim końcu — obszar tylko dla psów i ich właścicieli, prawie jak psie zoo z własnym weterynarzem. Nie ma właściwie żadnych powodów, dla których Norbert chciałby opuścić kemping. Nie ciągnie go nawet do Wenecji, która znajduje się zaledwie o rzut kamieniem. Miejsce 3547: wakacje na plaży z rodziną Britta, Dirk i ich syn Linus z Wachtendonk w Nadrenii Północnej-Westfalii, liczącego niecałe 8 tys. mieszkańców, mniejszego niż w pełni zarezerwowany kemping, chcieli dać "Marina di Venezia" drugą szansę. Pierwszy raz w zeszłym roku, po kilku dniach wyjechali wcześniej. Ale nie duży rozmiar kempingu i tłoku były powodem, tylko duża ilość... komarów. Foto: Die Welt Britta i Dirk cenią sobie ciszę i spokój na kempingu - nawet gdy jest on w pełni zajęty. W tym roku są lepiej wyposażeni — w moskitierę, którą nakładają na swój biwakowy stół. Unowocześnili również swój kamper: zamiast vana z markizą, w tym roku przyjechali ze swoją nową przyczepą kempingową i zafundowali sobie tzw. super site o powierzchni 120 metrów kwadratowych z żywopłotem wokół. Britta i Dirk lubią to miejsce. Wielu innych Niemców też im nie przeszkadza. "Jeśli się zachowują ok, to nas to nie obchodzi", mówią — i uważają za bardzo pomocne, że wielu pracowników mówi po niemiecku. I jest jeszcze jeden powód, dla którego rodzina znów spędza tu wakacje. Na wielu mniejszych kempingach, na których do tej pory byli, hałas i zamieszanie przeszkadzałyby im. I nawet jeśli spodziewalibyście się, że będzie inaczej i dużo awantur — tutaj na "Marina di Venezia" tak się nie dzieje. Od godziny jest już cisza nocna i spokój. Co ciekawe, jest tu także obowiązkowa sjesta w ciągu dnia. Między godziną 13 a 15 słychać tylko brzęczenie owadów, powiew wiatru w drzewach i odległe chrapanie sąsiada. Nawet basen jest zamknięty na czas przerwy — właśnie wtedy, gdy jesteś spragniony ochłody we włoskim letnim upale. Ale zawsze jest jeszcze plaża. Ma drobny piasek jak Lido w Wenecji, jest bardzo szeroka i ma dużo miejsca, nawet jeśli "Marina di Venezia" jest w pełni zarezerwowana. W przyszłym roku pojadą jednak gdzieś indziej. "Chcemy spróbować różnych rzeczy". Tak więc, mimo całego swojego zadowolenia, pewnie nie zostaną stałymi bywalcami Marina di Venezia. Kemping Marina di Venezia: jak dojechać, ceny noclegów Dojazd: "Marina di Venezia" znajduje się na półwyspie Cavallino-Treporti, w odległości krótkiej przejażdżki autobusem wodnym od Wenecji. Lotnisko Marco Polo oddalone jest o około 50 kilometrów. Czas podróży: kemping jest otwarty od 9 kwietnia do 10 października 2022. Noclegi: miejsca postojowe mają od 85 do 120 metrów kwadratowych z przyłączami wody, prądu i kanalizacji. Niektóre można zarezerwować z wyprzedzeniem, inne wybrać w dniu przyjazdu. Ceny zaczynają się od 13,60 euro w zależności od kategorii i sezonu, plus opłaty. Do dyspozycji jest bezpłatne Wi-Fi. Rozpoczął się najpiękniejszy z okresów… czas pięknej pogody, bujnej zieleni i planowania wakacyjnych wojaży. Wybieramy destynacje, kompletujemy garderobę i zastanawiamy się w jakim składzie przyjdzie nam wypoczywać w tym roku. Solo, we dwoje a może całą grupą – takie dylematy dotyczą młodych-niezobowiązanych. Starsi-zobowiązani, czyli po prostu rodzice stają przed trudniejszymi decyzjami wyjazdowymi… O tym kiedy jest dobry moment na pierwsze samodzielne wakacje potomka, jak zaufać nastolatkowi, który chce wyjechać z kolegami oraz jakie są zalety wyjazdów familijnych odpowiemy i podpowiemy w tym wakacyjnym materiale. Pierwsze kolonie – sprawdzian samodzielności Pierwsze kolonie, obozy, zielone szkoły to test samodzielności dla dzieci i test odpuszczania dla rodziców. Kto bardziej przeżywa taki wyjazd? Kto bardziej tęskni? A na pewno kto się bardziej denerwuje? W większości wypadków rodzice. Czy warto? Chyba nie, bo po fakcie okazuje się, że dzieci bawiły się świetnie, nie miały nawet czasu zatęsknić, wróciły całe i zdrowe, a to że nie zmieniły koszulki nie wpłynęło zasadniczo na jakość i wartość takiego wyjazdu. Jednakże nie zawsze tak jest i nie wszystkie dzieci czują się dobrze na wakacjach bez rodziców. Jak w takim razie poznać czy nasze dziecko jest gotowe na kolonie lub obóz? Niektóre dzieci mogą mieć pięć lat i chcieć pojechać na obóz, a niektóre dziesięć i wciąż nie być w stanie. Najłatwiej poznać to po tym, czy dziecko wyraża chęć takiego wyjazdu. To pierwszy i podstawowy warunek, żeby był on udany. Dobrym testem odległości i treningiem samodzielności przed koloniami jest kilkudniowa wyprawa do dziadków lub na zieloną szkołę ze znanym dziecku nauczycielem w gronie zaprzyjaźnionych dzieci. Jeśli emocjonalnie jest to sytuacja dla dziecka do zaakceptowania, warto rozważyć wysłanie młodego człowieka na samodzielny, dwutygodniowy wyjazd. Natomiast jeśli dziecko podczas takiego krótkiego wyjazdu jest wycofane i smutne, nie jest w stanie zaangażować się w zabawę i ma mały kontakt z otoczeniem – wtedy powinniśmy poczekać. Warto również popracować nad swoim „dorosłym” podejściem do takiego wyjazdu. Zazwyczaj bowiem to rodzicami targają większe emocje związane z czymś nowym i nieznanym. Włącza się wtedy tryb czarnowidztwa, które teoretycznie ma chronić dziecko, w praktyce zaś przekazuje mu nasze obawy dotyczące tej wspaniałej, pierwszej przygody. Nasz strach utrudnia dziecku przygotowanie i pozytywne przeżywanie wyjazdu, bo bojąc się komunikujemy, że jest to sytuacja zagrażająca. Zamiast cedować negatywne emocje na młodego podróżnika postarajmy się jak najlepiej przygotować (usamodzielnić) go do takich kolonii lub obozu – sprawi to, że zarówno my jak i on będzie czuł się pewniej w nowej sytuacji. Zaufać nastolatkowi Wyjazd nastolatka to pierwszy prawie dorosły wyjazd… PRAWIE. Bo nasze dziecko to jednak wciąż jeszcze dziecko ale z aspiracjami i pokusami dorosłego. Okres dorastania jest czasem, gdy hormony buzują, napędzając do odkrywania świata, przeżywania przygód i bycia wszechwiedzącym buntownikiem. Nic dziwnego, że w pewnym momencie nastolatek prosi o zgodę lub po prostu komunikuje zamiar pierwszego, samodzielnego wyjazdu z przyjaciółmi lub dziewczyną – z dala od naszej rodzicielskiej opieki. Jak wtedy powinniśmy się zachować, jakie aspekty rozważyć przy podejmowaniu decyzji o zezwoleniu lub zakazie. Po pierwsze nie wpadajmy w panikę i nie układajmy w wyobraźni negatywnych scenariuszy a przede wszystkim nie zabraniajmy od razu. Nieuzasadniony zakaz powoduje nawet u dorosłego człowieka chęć buntu, a co dopiero u nastolatka. Zamiast tego spokojnie, bez niepotrzebnych emocji przedyskutuj z dorastającym dzieckiem kluczowe kwestie. Zapytaj o to z kim ma zamiar spędzić okres wakacyjny, na jak długo zamierza wyjechać, powróć również do tematu konsekwencji z jakimi wiąże się spożywanie alkoholu, narkotyków, zbliżenie seksualne bez zabezpieczenia itp.. Logiczne i dojrzałe argumenty nastolatka podczas rozmowy powinny być jednym z bodźców dla ciebie do wyrażenia zgody na taki wyjazd. Jeżeli jednak odpowiedzi wydają ci się wymijające lub niedojrzałe a ponadto czujesz, że w twoim dziecku jest wciąż jeszcze więcej dziecka niż dorosłego, łatwo ulega wpływom lub jest nieodpowiedzialny – odmów – spokojnie i używając rzeczowych argumentów. Jeżeli zaskakują nas informacje o wyjeździe naszego dziecka to moim zdaniem nie odrobiliśmy pracy domowej i za mało z nim wcześniej rozmawialiśmy, skoro w ogóle nie widzieliśmy o takim pomyśle czy prawdopodobieństwie wyjazdu. Do takiego wypadu dziecko trzeba przygotować dużo wcześniej, a nie w momencie podejmowania decyzji… Wtedy może być już zdecydowanie za późno lub nasza rozmowa będzie powodem do konfrontacji, a nie zaufaną rozmową z naszym młodym pogromcą życia. Niezależnie od tego jak straszną wizję wyjazdową będziemy roztaczać przed nim, bądź o czym postanowimy nie powiedzieć dla jego “dobra” to i tak nie schowamy przed nim świata, ani go nie zamienimy w słodki cukierek. Dlatego wszystko co powinien wiedzieć przed swoim wyjazdem musi usłyszeć od nas dużo wcześniej. Świadomość tego z czym może się spotkać podczas wojaży oraz w codzienności, w którą wkracza powinno być dla niego normalnością, w której potrafi się odnaleźć i odpowiednio zareagować. Dużo groźniejsze jest tworzenie tabu na temat nieprzyjemnych sytuacji w życiu, niebezpieczeństw, bądź tematów, na które jak nam się wydaje jest za młody, niż dostarczenie mu przez nas wiedzy. Wiedza spowoduje, że będzie czuł się bezpieczny wiedząc czego może się spodziewać i jak w poczuciu własnej wartości reagować, a my będziemy spokojniejsi, że zrobiliśmy co trzeba. I jeszcze jedno, my też byliśmy młodzi i powinniśmy pamiętać, że wiedzę życiową zdobywamy przez doświadczanie oraz, że bardziej chcemy zakazanego niż znanego i oczywistego – mówi Michał Zawadka – trener, mówca, autor książek z zakresu rozwoju osobistego i społecznego dzieci oraz młodzieży. Całą rodziną = uważność 100% Wakacje to cudowny czas, żeby budować naszą rodzinę opartą o zaufanie i radość, że jesteśmy razem. Poniżej kilka kwestii, na których warto się skupić, żeby ten czas dobrze wykorzystać w naszych familijnych relacjach. Zaplanujmy sobie miejsce i czas, gdzie będziemy mogli być tylko dla siebie. Może być to czasami pół lub godzina dziennie, kiedy nic nie będzie nas rozpraszać. Bez telefonów, komputerów i telewizji. Zaplanujmy sobie spełnianie naszych drobnych marzeń, tych na których w pędzie roku szkolnego nie można było się skupić, o którym wiele razy mówiliśmy czy słyszeliśmy. Zróbmy coś, co wiemy że będzie dla „niego” przyjemnością, a jakoś tak się składa, że zostaje ciągle na boku. To pokaże nam nawzajem jak ważni dla siebie jesteśmy pomimo codziennego zaganiania. Zwolnijmy, pozwólmy sobie czasem na nicnierobienie. Cisza jest najwspanialszą przestrzenią, w której wszystko się zaczyna. Z ciszy zaczynają się rozmowy, zaczyna się myślenie, tworzenie, poszukiwanie. Stwórzmy sobie, a może nawet zaplanujemy czas na ciszę. Nuda, to stan, w którym bardzo często odkrywamy rzeczy, o których zapomnieliśmy, że możemy i lubimy robić razem. Wracają wspomnienia, emocje, pojawia się świetna energia i zabawa. Rozmawiajmy, bez pouczania, nakazów, oczekiwań, z zaciekawieniem, empatią i uważnością. I co moim zdaniem, w ostatnich czasach powinno być najważniejsze, to żebyśmy aktualizowali dane na temat naszych członków rodziny częściej niż aktualizujemy oprogramowanie w naszym telefonie. To pozwoli budować nam zażyłe relacje a nie oczekiwania oparte o nasze stare wyobrażenia. No i pamiętajmy o uśmiechu. Mamy go za darmo, a jest bezcenny przy wzmacnianiu naszej rodziny. Michał Zawadka Ahoj przygodo! Wakacyjne wyjazdy młodych ludzi to nie tylko wspaniała przygoda, która pozwala im poznawać i smakować świat. Wszyscy wiemy, że podróże kształcą i rozwijają, a te w wersji solo przyczyniają się dodatkowo do przełamywania barier, własnych ograniczeń i lęków. Pozwalają dziecku wyjść z bezpiecznego kokonu opieki rodziców i rozwinąć skrzydła na polu samodzielności, odpowiedzialności i budowania relacji społecznych. Niekorygowane przez nas błędy i potknięcia zaliczane podczas takiej przygody stają się wspaniałą składową rozwoju i kształtowania osobowości młodego człowieka. Czekajmy zatem, aż nadejdzie właściwy moment a wtedy… nie bójmy się wypuścić naszych piskląt w szeroki świat. Tekst powstał we współpracy z Michałem Zawadką – mówcą, trenerem i autorem bestsellerowych książek z zakresu rozwoju osobistego i społecznego dzieci oraz młodzieży „Chcę być kimś” i „Zarządzanie marzeniami”. tekst przeczytasz w 1 minutę„Mieszkańcy bloku na jednym z osiedli w Raciborzu przez cztery dni opiekowali się przywiązanym do poręczy na klatce psem. Właściciele zwierzaka prawdopodobnie wyjechali na wakacje.”undefined „Raciborska straż miejska odebrała we wtorek zgłoszenie o porzuconym czworonogu. Od soboty, kiedy właściciele go porzucili był dokarmiany i wyprowadzany na spacery przez innych lokatorów. Zwierzę dostało nawet koc do spania. Właściciele psa wyjechali. Sąsiedzi podejrzewają, że na wakacje. Nikogo nie poprosili o zaopiekowanie się czworonogiem.” CZYTAJ DALEJ źródło: Podziel się tym artykułem: to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt. Bądź na bieżąco! Obserwuj Plejadę w Wiadomościach Google Beata Ścibakówna i Jan Englert we wrześniu tego roku obchodzić będą 27. rocznicę ślubu. Para, która poznała się jeszcze na studiach—ona była studentką, a on jej profesorem, każdego roku wybiera się na wakacje do Juraty, by odpocząć od zawodowych obowiązków. Tym razem jednak dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie wypoczywa sam na Helu. Z kolei jego ukochana od kilku tygodni szaleje w dalekim Peru, odkrywając kulturę Inków zapisaną w licznych zabytkach. 54-letnia aktorka na bieżąco relacjonuje swoją wielką wyprawę w mediach społecznościowych. Zwiedziła między innymi stolicę Peru – Limę, a także jeden z największych skarbów światowej kultury – Machu Picchu, najlepiej zachowane miasto Inków. Wiele osób może się zastanawiać, dlaczego Beata Ścibakówna nie zabrała ze sobą męża. Sam zainteresowany uciął plotki. Resztę artykułu znajdziesz pod materiałem wideo: Beata Ścibakówna poleciała na wakacje do Peru. Nie zabrała męża Jeżeli ktoś przypuszczał, że to oznaka kryzysu w małżeństwie aktorskiej pary, jest w wielkim błędzie. Jan Englert w rozmowie z "Faktem" powiedział: Beata Ścibakówna i Jan Englert Słowa Jana Englerta mogą jednak nieco zaskakiwać, ponieważ aktor od lat dba o formę. Przypomnijmy, że regularnie biega i gra w tenisa. – podsumował Jan Englert. Foto: ANDRAS SZILAGYI/MWMEDIA / MW Media Beata Ścibakówna i Jan Englert Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: plejada@ Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!

wyjechali na wakacje tekst