Pięć wyjątkowych stref tematycznych i nie tylko! W Morskim Centrum Nauki znajdziecie ponad 200 eksponatów, które pozwolą Wam zgłębić wiedzę między innymi na temat aspektów życia na wodzie, pod wodą i na statku. U nas zobaczyć = dotknąć, a wszystko dzięki oryginalnym interaktywnym eksponatom. Dowiedz się więcej. W sercu Wielkopolski, wokół malowniczej Puszczy Zielonka, ukryty jest niezwykły skarb kultury i historii – Szlak Drewnianych Kościołów. To unikalny projekt turystyczny, stworzony przez Związek Międzygminny „Puszcza Zielonka” i otwarty dla miłośników dziedzictwa oraz podróżujących samochodami czy pieszo. Szlak drewnianych Wdarli się do lokalu i przy użyciu topora wymusili pieniądze. FOTO, FILM . Nowoczesny tomograf będzie diagnozował pacjentów . Miał podróbki markowych elektronarzędzi na ponad 70 tysięcy zł. 25-letni handlarz zatrzymany . Premier w Turowie: Nie pozwolimy zamknąć tej kopalni . Z Lubina wyruszy jedna z najdłuższych pielgrzymek w Polsce „Wybierz się, wybierz się razem z nami, na wspaniały pielgrzymkowy szlak. Jeśli będziesz szedł wytrwale, to na Jasnej Górze […] Read more → Wybierz się, wybierz się razem z nami na wspaniały pielgrzymkowy szlak !!! Przedstawiamy dwie propozycje parafialnych pielgrzymek: Pielgrzymka Pieszą wędrówkę zaplanowali również wierni z Łoziny i okolic. Wszyscy spotkają się przy ołtarzu polowym obok trzebnickiej bazyliki, gdzie o 16.30 rozpocznie się Msza św. pod przewodnictwem abp. Józef Kupnego. Eucharystię będziemy transmitować online. Więcej informacji o pielgrzymce trzebnickiej na www.ppw.gosc.pl. Wybierz grupę . Zamiast puchowego śpiwora – siano albo pierzyna od omy. Zamiast ciężarówki wiozącej plecaki – własne ręce dźwigające worki z bagażem. Przez lata w pielgrzymowaniu nie zmieniło się tylko jedno... To 73 lata temu grupa przyjaciół wyruszyła pieszo z Rybnika do Częstochowy, aby podziękować Maryi za ocalenie z wojennej pożogi. Pewnie nawet nie śnili, że ich śladem pójdą tysiące innych zapaleńców, a pielgrzymka stanie się wielkim diecezjalnym wydarzeniem. Przez te wszystkie lata wspólny pozostaje cel – spotkanie z Maryją, powierzenie Jej swoich intencji. Ale warunki, w jakich przemierza się drogę, są dziś całkiem inne niż dawniej. Jak bardzo zmieniło się pielgrzymowanie, najlepiej wiedzą pielgrzymkowi rekordziści. Jednym z nich jest Krystyna Dziuba z Rybnika, która do Maryi idzie... 53. raz. Swoją przygodę rozpoczęła jako dwudziestolatka, w 1957 roku. Ta pielgrzymka była wyjątkowa – pierwszy raz została zapowiedziana z ambony, na jej czele stanął krzyż, a pątnikom towarzyszył kapłan – ks. Henryk Wyleżych. Wcześniej proboszczowie nie przywiązywali wagi do inicjatywy kilkudziesięciu rybniczan. Dopiero pojawienie się w mieście ks. Sylwestra Durczoka, proboszcza parafii św. Antoniego, nadało pielgrzymowaniu bardziej oficjalny igła z nitką – Na mojej pierwszej pielgrzymce nie było transportu bagażu – wspomina pani Krystyna. – Wszystko trzeba było nieść ze sobą. Mieliśmy jakieś siatki, worki, bo o plecakach nikomu się nie śniło! Żeby trochę ułatwić sobie sprawę, kilka takich toreb zakładało się na kij, który niosły dwie osoby. Ale bagaże nie były duże, bo wtedy nikt z nas za wiele nie miał... Skromnie było – zamyśla sprawiała, że pielgrzymi nie mieli dostępu do wygodnych butów – szło się w tym, co było w domu. Pierwszy raz młodziutka Krysia założyła pionierki – skórkowe buty na gumowej podeszwie. Do tego ktoś doradził wełniane skarpety... Efekt był raczej opłakany: nogi miała poobcierane tak, że trudno było iść. Później przerzuciła się na buty firmy Podhale, z wyglądu przypominające dzisiejsze adidasy, które okazały się znacznie wygodniejsze. A od lat drogę pokonuje w skórkowych sandałach, co ciekawe – wbrew wszystkim pielgrzymim zasadom – bez skarpetek! – Na starość skóra jest grubo i już wcale ni mom blaz – uśmiecha się. Wcześniej jednak często zmagała się z tą pielgrzymkową dolegliwością.– Może dlatego stałaś się specjalistką od przebijania odcisków? – wtrąca się wnuczka Magda, którą babcia zaraziła swoją pasją zaraz po jej Pierwszej Komunii. – Babcia ma swój patent: przebija odcisk igłą z nitką i tę nitkę pozostawia w skórze, żeby zbierający się płyn mógł wysączać się po niej na zewnątrz – zdradza Magda. Na postojach chętnie służy pomocą znajomym, odciążając ekipę pierzyną i na sianie Przez wiele lat rybniczanie trasę do Częstochowy pokonywali w zaledwie trzy dni. Pierwszy nocleg wypadał nie – jak dziś – w Gliwicach, ale dopiero w Grzybowicach. – Nigdy nie miałam problemów z noclegiem na trasie. Zawsze znalazł się ktoś, kto przyjął nas do siebie. W Grzybowicach spaliśmy w starych izbach, pod pierzynami od omy. One były wilgotne i strasznie ciężkie, pewnie z osiem kilo ważyły – przypomina sobie pani Krystyna. – Drugi nocleg mieliśmy w Kamienicy, tam spało się zwykle na sianie w stodole. Tak ze dwadzieścia osób w jednej! Rano wszyscy wstawaliśmy od tego siana „pogryzieni” – śmieje się. Nocleg w Kamienicy kojarzy jej się z... żelazkiem.– To była moja drugo pielgrzymka, szoł wtedy z nami ks. Szolonek. Wieczorem poprosił mnie, żebych mu wybiglowała koszula. Jo sie bała, bo żech wtedy jeszcze była frelką, nie umiałach dobrze koszul biglować. Ale wtedy ksiądz to była świętość, więc nawet nie przyszło mi do głowy odmówić – musiałach dać rada! – wspomina z nostalgią. Niedługo potem przestała być „frelką” – wyszła za mąż, a na świat przyszedł jej syn. Na pątniczy szlak wróciła po kilku latach przerwy, już w towarzystwie małego modlitwa, i śmiech Pielgrzymowanie to dla pani Krystyny przede wszystkim ludzie – ci wędrujący razem z nią, ale też ci spotykani po drodze. – Gospodarze byli zawsze bardzo życzliwi, gościnni – mówi. – Przygotowywali się na nasze przyjście, gotowali zupę, dawali chleb na drogę. Dzisiaj na postojach można kupić co tylko się chce, są samochody – kioski, grill... A wtedy przecież nic nie było! Ludzie dzielili się z nami wszystkim, co mieli. W wioskach, przez które przechodziliśmy, wystawiali dla nas poczęstunek: jabłka, kompoty, mleko prosto od krowy czy zimną wodę ze studni. Cieszyli się, że w ten sposób mogą nam towarzyszyć – lat wędruje w rodzinno-przyjacielskiej grupie. Na noclegi zatrzymują się zawsze w tych samych miejscach u zaprzyjaźnionych gospodarzy. Dzięki temu nawiązały się serdeczne relacje, podtrzymywane wysyłanymi do siebie świątecznymi kartkami. Bo – jak podkreśla – w pielgrzymowaniu ważna jest też wspólnota, bycie razem. Filarem każdego dnia pozostaje modlitwa, ale zawsze znajduje się czas na śmiech i cieszenie się obecnością drugiego człowieka. – Jak zaczynałach chodzić, to nie było jeszcze nagłośnienia, więc wtedy była przede wszystkim modlitwa – tłumaczy pątniczka. – Dużo zmieniło się, od kiedy jest mikrofon. Zaczęło się opowiadać wice, śpiewać nie tylko pieśni religijne, ale też śląskie piosenki. Zrobiło się wesoło!Tradycją rybniczan było, że na ostatni postój przed wejściem na jasnogórski szczyt zatrzymywali się nad rzeką. Mimo zmęczenia niektórzy grali w piłkę, a wielu wędrowców korzystało z uroków lata i wskakiwało do wody. Zachowały się nawet zdjęcia panów robiących efektowne fikołki. Odświeżeni – i umyci – ruszali na ostatnią prostą. Bo z myciem na trasie też przecież łatwo nie było! Czasem trafiła się okazja i mogli skorzystać z miski z wodą, w Kamienicy szło się do płynącego nieopodal potoku. Toalety na postojach to luksus ostatnich lat, wcześniej za potrzebą chodziło się po prostu do lasu. O tym, jak wiele zmieniło się w kwestii warunków, najlepiej świadczy fakt, że przed kilku laty pani Krystynie zdarzyło się podczas pielgrzymki wybrać do... fryzjera! Salon znajduje się w Miotku, gdzie pielgrzymi mają dłuższy odpoczynek – wykorzystała ten czas, żeby odświeżyć swój słońce, czasem deszcz Tym, co najbardziej daje się we znaki wędrowcom, bywa pogoda. Przed upałami doświadczona pątniczka chroni się, zakładając na głowę jasną czapkę z napisem „Idę do Maryi”. Czasem jednak przychodzi zmagać się z zimnem i deszczem. Tak było w pamiętnym 1985 r. Dla pani Krystyny to ważna data, bo krótko przed pielgrzymką na świat przyszła jej pierwsza wnuczka. Ale zapamiętała ją także dlatego, że przez całe cztery dni padał ulewny deszcz, który nie oszczędził nawet przewożonych ciężarówką bagaży. Na noclegach gospodarze rozpalali w piecach ogień, aby choć trochę wysuszyć przemoczone ubrania pątników. A po czterech dniach „potopu” słońce pojawiło się na niebie w chwili, kiedy wędrowcy wkraczali na Jasną Górę... Pani Krystyna niedawno obchodziła 82. wieku jej zapał do pielgrzymowania nie maleje – także i w tym roku zapewne wędruje na Jasną Górę (numer zamykaliśmy przed wyruszeniem pielgrzymki). Rok temu w przededniu wymarszu dopadła ją kontuzja kolana, dlatego z pątnikami mogła być tylko duchem. – Jak Pan Bóg da, to w tym roku znowu pójdę – powiedziała sobie z pokorą i... trenowała. Przygotowania zwykle zaczyna w lipcu – chodzi na długie spacery do odległych dzielnic miasta. Wszystko po to, aby pod koniec miesiąca założyć na szyję kolorową chustę i zanucić: „Wybierz się razem z nami na wspaniały pielgrzymkowy szlak – jeśli będziesz szedł wytrwale, to na Jasnej Górze w Jej obliczu ujrzysz Boga znak”. Istotna informacja: ten serwis wykorzystuje pliki Cookies. Standardowo zapisywane są za ich pomocą dane sesyjne, które znikają wraz z zakończeniem sesji lub wyłączeniem przeglądarki. Zapisywane są również dane statystyczne, wykorzystywane przez serwis Google Analitics. Jednak, Drogi Gościu, aby nie pokazywać Ci tej informacji za każdym razem, jak się u nas zjawisz, po kliknięciu poniższej akceptacji, musimy zapisać Ci dodatkowy plik Cookie, który pozostanie na Twoim komputerze przez dość długi czas. ZAAKCEPTUJ! Wakacyjne pielgrzymowanieW dniach r. odbyła się XXIV Gdyńska Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę. Wędrowanie do Maryi rozpoczęła Msza Św. o godzinie 6 rano w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w dzień pielgrzymowania otwierał się najważniejszym spotkaniem budzącego się dnia, spotkaniem z Chrystusem w Eucharystii. Po Mszy Św. z modlitwą i śpiewem na ustach wyruszaliśmy w dalszą drogę przed tron Jasnogórskiej Pani. Codziennie z moimi pielgrzymkowymi braćmi i siostrami wędrowaliśmy ofiarowując siebie Bogu przez ręce Jego Matki; wspólnie śpiewając godzinki, odmawiając różaniec i modląc się litanią loretańską. Czas marszu ubogacały konferencje wygłaszane przez kapłanów, którzy pielgrzymowali razem z nami, nawiązujące do tegorocznego hasła pielgrzymki; "Otoczmy troską życie" oraz ogłoszonego przez Benedykta XVI roku kapłańskiego. Na trasie pozdrawiali nas mieszkańcy terenów, przez które przechodziliśmy, którzy podczas postojów otwierali przed nami swoje serca i domy, zapewniając pielgrzymom ciepły posiłek. Około godziny 18 dochodziliśmy do miejscowości, w której przewidziany był nocleg. Kwatery przydzielały osoby specjalnie wyznaczone przez kierownika pielgrzymki. Na każdego pielgrzyma czekali wspaniali gospodarze, zapewniający dach nad głową, wyżywienie oraz miejsce odpoczynku. O godzinie 21 gromadziliśmy się w kościele na Apelu Jasnogórskim, łącząc się modlitewnie z pielgrzymami modlącymi się na Jasnej Górze. Przed Apelem każdy pielgrzym mógł skorzystać z pomocy lekarskiej w punkcie sanitarnym. Po wspólnej modlitwie kończącej dzień udawaliśmy się na nocleg, aby zregenerować siły na następny dzień wędrówki ku Czarnej trzeci rok mam zaszczyt pielgrzymować na Jasną Górę. Pielgrzymka jest dla mnie czasem poznawania samej siebie i umacniania mojej więzi z Bogiem, ofiarowania Stwórcy swoich codziennych trudów, a także zmagania się z bolączkami i materialnymi przyzwyczajeniami. To czas pokuty, kiedy można dostrzec jak trudno nieraz pogodzić stronę duchową ze stroną fizyczną- uczestniczyć w Eucharystii, modlić się, śpiewać, wtedy, gdy nie ma się na to ochoty, bo jest się niewyspanym, bo bolą stawy czy ścięgna. Pragnę jednak zaznaczyć, że pomimo wielu trudów, pielgrzymowanie jest ogromną radością. To szczęście towarzyszy nam przez całą drogę, osiągając swój szczyt przed tronem Czarnej Madonny, kiedy zapominamy o wszystkich niedogodnościach, o bólu i często wylanych łzach. Nadzwyczajny klimat modlitwy, braterstwa, troski, bezinteresownej pomocy, dobroci i miłości każdemu pątnikowi dodają skrzydeł i powodują, że chcę czerpać pełnymi garściami z tego świętego czasu rekolekcji w drodze. Niewyobrażalna życzliwość gospodarzy, którzy przyjmują nas pod swój dach na noclegi, często odstępując swoje pokoje i łóżka sprawia, że uczymy się doceniać bezinteresowne dobro, którego w szarej codzienności nie zauważamy. Można, więc spostrzec, że pielgrzymowanie jest swoistą szkołą życia i miłości. Całym sercem cieszę się i dziękuję Bogu, że zdecydowałam się pójść na pielgrzymkę. Dzisiaj nie wyobrażam sobie moich wakacji bez wędrowania do Maryi, bo bycie pielgrzymem "wciąga" i "uzależnia", jeśli pójdziesz pierwszy raz nie jesteś w stanie przestać. Pragnę zachęcić do pielgrzymowania przede wszystkim moich rówieśników, poszukujących Boga, chcących odbudować z Nim swoją więź czy umocnić swą wiarę. Jak mówią słowa piosenki; Wybierz się, wybierz się razem z nami na wspaniały pielgrzymkowy szlak, jeśli będziesz szedł wytrwale to na Jasnej Górze w Jej obliczu ujrzysz Boga znak. Alicja Pawlaczyk "Pielgrzymka jest aktem religijnym, dziękczynnym i pokutnym. Ma charakter niecodziennych, wędrownych rekolekcji z bogatym programem różnych form dzielenia się słowem i przemyśleniami, modlitwy, konferencji i dyskusji oraz spotkania w Eucharystii i Sakramencie Przebaczenia. Duch modlitwy i zdyscyplinowanie są znakiem prawdziwego i pełnego uczestnictwa w pielgrzymce." 26 lipca 2007 r. z parafii pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gdyni wyruszyła, już po raz XXII gdyńska piesza pielgrzymka na Jasną Górę. W tym roku hasłem przewodnim było zawołanie "Przypatrzmy się powołaniu naszemu". Kierownikiem był ks. Marek Wende, proboszcz parafii Św. Ducha w Gdyni Obłuże. Przewodnikiem był natomiast Stark. Pielgrzymowali również ks. Waldemar Bajena, ks. Mariusz Lis, ks. Marcin Blok oraz odwiedzał nas ks. Piotr Przyborek, który zawsze zaskakiwał nas wspaniałymi konferencjami. W prowadzeniu modlitw pomagali im liczni klerycy Gdańskiego Seminarium Duchownego. Codziennie rano śpiewaliśmy godzinki, modliliśmy się Koronką Pokoju o pokój w naszych domach, naszych sercach i na całym świecie. W ciągu dnia przychodził również czas na Anioł Pański, Różaniec, Koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz Litanię Trasa, którą mieliśmy do pokonania liczyła ok. 560 km. Rozłożona była ona na 18 dni marszu. Każdy dzień rozpoczynaliśmy Mszą Św. przeważnie o godz. na którą nie wolno było sie spóźnić, gdyż groziło to wpisem do legitymacji i karą w postaci noszenia tub, zwijania kabelka lub ciągnięcia wózka. Po mszy ochoczo wyruszaliśmy w trasę J Oczywiście nie maszerowaliśmy cały dzień bez zatrzymywania sie. Postoje były najczęściej, co półtorej godziny i trwały ok. 30 minut. Dłuższe były przerwy obiadowe (jedna w ciągu dnia). Do miejscowości, w których spaliśmy, dochodziliśmy ok. gdzie czekał na nas kleryk Kwatermistrz, aby rozdać nam karteczki z adresami naszych noclegów. Codziennie spotykaliśmy się z niesamowitą życzliwością mieszkańców wsi i miast, przez które przechodziliśmy. Część z nas ma już tzw. Stałe noclegi, co oznacza, że śpimy, co roku u tych samych ludzi i utrzymujemy z nimi kontakt w ciągu roku. O godz. 20:45 spotykaliśmy się ponownie w kościele, aby wspólnie pośpiewać, odmówić 10 różańca oraz pomodlić się słowami Apelu Jasnogórskiego. Właśnie tak wygląda każdy dzień gdyńskiego pielgrzyma. Czas ten poświęcamy Bogu, a także refleksji nad sobą i swoim życiem. 26 lipca 2004 roku, z kosciola pod wezwaniem Serca Jezus, wyruszyla, juz po raz dziewietnasty piesza pielgrzymka z Gdyni na Jasna Góre. Jej kierownikiem byl ks. Bartek Stark. Pielgrzymowali równiez ks. Maciek oraz ks. Waldek, a takze przez kilka pierwszych dni ks. Piotr. Godzina rano- to o tej porze zazwyczaj zaczynal sie kolejny dzien pielgrzyma, rozpoczety msza swieta, na która nie wolno bylo sie spóznic, gdyz grozilo to wpisem do legitymacji i kara w postaci noszenia tub, zwijania kabelka lub ciagniecia wózka. Po mszy swietej wszyscy patnicy wyruszyli na szlak pielgrzymi... prawie wszyscy... gdyz grupa kwatermistrzów juz dbala, aby kazdy pielgrzym mial gdzie spac. Glównym kwatermistrzem byl kleryk Tomek oraz Portas, którym towarzyszyli: Adam, Asia, Krzysiek, Robert, Przemek, Madzia, Monika oraz Iwona. To dzieki nim spokojnie maszerowalismy, bo wiedzielismy, ze gdy przyjdziemy czekac nas bedzie nocleg - w domu, remizie strazackiej lub szkole. Nigdy nie pozostawalismy bez dachu nad glowa. Codziennie mielismy do pokonania kilkadziesiat kilometrów. Co okolo dwie godziny organizowane byly 30-minutowe postoje, w tym jeden - obiadowy 3-godzinny, w czasie, którego mozna bylo zjesc cos lub przespac sie, aby nabrac sil na dalszy marsz. Dzieki naszym grajkom i spiewajkom trasa nie wydawala sie tak trudna... szczególnie dzieki Adze, Agacie, Gosi, Kasi, Martusi, Ali, Magdzie, Marcie oraz Andrzejowi i Rybie, a takze Wojtkowi, który juz od wielu lat udziela sie wokalnie w godzinkach. Wszyscy dobrze znali równiez glos brata Jerzego, którego wiersze i dowcipy znane byly kazdemu pielgrzymowi. Po poludniu odmawiany byl rózaniec z intencjami pielgrzymów. Kazdy ochotnik mógl zglosic sie do prowadzenia modlitwy. Nad naglosnieniem czuwali bracia radiofonisci w skladzie: Portas, Klocek, Rysiu, Matiz, Mati, Hajdi, Marcin oraz Lukasz. Byli to braci znani na pielgrzymce, szczególnie dlatego, ze nieustannie slychac bylo ich slowa: "prosimy przechodzic przed wózek/ tube" lub "kabelek do reki" :). Tak, to oni dbali o nasz "sprzet" pielgrzymkowy, który skladal sie z trzech tub, wózeczka oraz kabelka. Tuby zazwyczaj byly kara dla tych nieposlusznych pielgrzymów, choc zdarzali sie równiez chetni. "Koników wózeczkowych" równiez trzeba bylo poszukiwac, a o kabelek, natomiast kazdy pielgrzym mial obowiazek troszczyc sie. Roman, Wojtek, Jarek, Przemek, Pawel, Adrian, Michal i Maciek- to grupa braci porzadkowych, dzieki którym kazdy czul sie bezpiecznie kroczac na Jasna Góre. Zajmowali sie kierowaniem ruchu na drodze, jak równiez przestrzeganiem ogólnych zasad pielgrzymkowych, takich jak na przyklad (wczesniej wspomniane) spóznianie sie na msze swieta. I tak dzien nam mijal na modlitwie, spiewie, poznawaniu Boga oraz siebie i swoich mozliwosci, zawieraniu nowych znajomosci oraz rozmyslaniach. Okolo godziny przybywalismy zazwyczaj na nocleg, gdzie bracia kwatermistrzowie kierowali nas do domów, szkól, remiz strazackich... Codziennie o spotykalismy sie znowu na Apelu Jasnogórskim, aby odspiewac wspólnie kolysanke "na dobranoc". Czesc pielgrzymów spotykala sie wczesniej w Punkcie Medycznym, gdzie siostry- piguly Basia, Iwona, Monika, Kasia oraz masazystka Asia przynosily ulge naszym cierpiacym stopom i miesniom. Nie mozna równiez nie wspomniec o tak waznym wydarzeniu, jakim byl chrzest pielgrzyma! Wszystkie "pierwszaki" zostaly poddane licznym konkurencjom sprawdzajacym ich wiedze, zdolnosci twórcze (ukladanie piosenek) oraz sprawnosc fizyczna, aby potem otrzymac tytul dojrzalego pielgrzyma. Uczestnicy chrztu zmagali sie z takimi konkurencjami jak na przyklad "zwijanie kabelka" czy "bieg na nocleg". Dodatkowa atrakcja bylo zorganizowanie lekcji aerobiku w Klobucku profesjonalnie prowadzona przez brata Adriana. Pomimo zmeczenia nie zabraklo chetnych! Tak uplynelo nam 18 dni pielgrzymowania. Dotarlismy przed tron Jasnogórskiej Pani szczesliwi i zadowoleni, ze osiagnelismy swój cel. Za rok zobaczymy sie znowu. Miejmy nadzieje, ze bedzie nas wiecej niz w tym roku. Serdecznie zapraszamy! 26 lipca 2003 roku wyruszyla, juz po raz osiemnasty, piesza pielgrzymka z Gdyni na Jasna Góre. Jej kierownikiem juz od poczatku jest ksiadz Marek Wende- proboszcz parafii Ducha Swietego. W drodze byli z nami równiez trzej inni ksieza: ks. Bartek Stark, ks. Piotr Bonin i ks. Piotr Przyborek. Szlo z nami równiez dwóch kleryków: Tomek i Maciek. Zajmowali sie oni, wraz z wybrana grupa pielgrzymów, kwatermistrzostwem. Do pierwszego postoju zbierali noclegi stale i jechali to wybranego miasta lub wsi by zalatwic nam noclegi nowe i potwierdzic stale. To wlasnie dzieki nim pielgrzymi mieli gdzie spac. Sa to z reguly domy, a Ci, którzy juz sie nie zalapali na nocleg szli do szkoly lub remizy strazackiej. Z reguly kazdy dzien zaczynal sie dla nas o 5 rano, a o 6 rozpoczynala sie msza. Spóznienie sie na nia grozilo wpisem do legitymacji i kara w postaci niesienia tuby i ciagniecia wózka, o czym wspomne jeszcze za chwile. Najczesciej wychodzilismy zaraz po mszy i ruszalismy w droge. Marsz ulatwiala nam grupa spiewajaca, w tym jedna osoba, która grala na gitarze. To dzieki nim lepiej nam sie szlo zwlaszcza ranem, gdy wiekszosc osób jeszcze spala lub pózniej, kiedy bylismy juz zmeczeni i obolali. Nikt by jednak nie slyszal ich spiewu gdyby nie radiofonia. To oni sprawowali opieke nad sprzetem naglasniajacym. Sprzet naglasniajacy skladal sie z wspomnianego przeze mnie wózka, od którego odchodzily wszystkie kable, do tub, mikrofonów i gitary. Tuby byly noszone przez pielgrzymów, którzy spóznili sie na msze lub sami sie zglosili na ochotnika. Obok nich szla druga osoba, która zwijala kabel, prowadzacy do tuby wczesniejszej lub wózka. W czasie marszu nie tylko spiewamy, ale równiez modlimy sie i sluchamy konferencji wyglaszanej przez poszczególnych ksiezy. Modlitwy odmawiane w ciagu dnia to kolejno: modlitwa poranna, koronka pokoju, godzinki, rózaniec i koronka do milosierdzia bozego. Czasami rózaniec odmawiamy w jezykach obcych. Dawany jest nam równiez czas dla brata i siostry. W tym czasie grupa spiewajaca ma odpoczynek, odpoczynek pielgrzymi poznaja sie nawzajem, jesli nie zrobili tego wczesniej, a chca. Oczywiscie nie maszerujemy caly dzien bez zatrzymywania sie. Postoje sa najczesciej, co póltorej godziny i trwaja 30 minut. Dluzsze sa przerwy obiadowe (jedna w ciagu dnia). Przez pierwsze, z reguly 5 dni, mieszkancy miast lub wsi, w których sie zatrzymujemy na obiad, daja nam cieple posilki. W pózniejszych dniach jest to sporadyczne. Na nocleg dochodzimy okolo godziny 18 i wtedy kwatermistrzowie przydzielaja nam miejsca, gdzie bedziemy spac. Wieczorem o godzinie 21 odbywaja sie apele jasnogórskie, podczas których odmawiamy dziesiatke rózanca i spiewamy. Jedna z piesni jest kolysanka. W czasie jej spiewania wszyscy trzymaja sie za rece i kolysza. Zawsze, godzine przed apelem, czynny jest punkt medyczny. Wielu pielgrzymów by nie doszlo, gdyby nie nasze dzielne piguly i masazysci. To oni przebijaja nam liczne pecherze i masuja obolale miesnie, dzieki czemu mozemy isc na drugi dzien. Wlasnie tak wyglada kazdy dzien gdynskiego pielgrzyma. Czas ten poswiecamy Bogu, a takze refleksji nad soba i swoim zyciem. Mozemy tez poznac bardzo wiele osób, które w pózniejszym czasie moga stac sie naszymi przyjaciólmi lub po prostu znajomymi.

wybierz sie razem z nami na wspaniały pielgrzymkowy szlak